(...)
Mam chyba dziś lekką chandrę. Ten halny, który z uporem godnym lepszej sprawy ostatnio „gwizdał” za oknem utrudnił mi i spanie i myślenie. Uwagi co do zaangażowania Justycjariusza w tworzenie tej strony [ zgłaszane ponoć w jego miejscu pracy ] muszą więc trochę poczekać [ „podrywająca go” na YouTube dziewoja także wytrzyma]. Zabrałem się więc tytułem odskoczni za tworzenie tzw. „profilu” na koncie Googli. Doszedłem jednakże do pewnego punktu w którym w odpowiednim polu należy przedstawić swój życiorys, edukację, osiągnięcia itp. I tu chyba „halny” wiał za mocno bo wyszło mi na wstępie coś hmmm.... Rzecz nie jest dokończona. To raczej wstęp do wstępu. Ale, że nie wiem kiedy znów halny zawieje i kiedy to skończę ( nie mówiąc już o wolnym czasie ) więc wkleję tutaj to co mi się napisało :).
"Urodziłem się więc... żyję. Nie to żeby mi się spieszyło do śmierci – w końcu jakoś tę drogę od początku do końca trzeba przejść. Jednak jakoś czasami to jest nieco skomplikowane. Ani życie ascety , ani folgowanie zasadzie „carpe diem” do końca mi nie odpowiadają. To pierwsze jest zbyt trudne, a to drugie ... hmmm... od tego drugiego robi się człowiekowi czasem niedobrze – wiadomo ... każdy przesyt trzeba odchorować. Jako mieszkaniec tej planety, któremu niekiedy zdarza się myśleć wierzę głęboko, że moje życie musi mieć głębszy sens niż ten, który zazwyczaj zauważam. Jak większość bliźnich grzeszę, popełniam uczynki, których później żałuję – gorzej gdy w przypływie pychy i głupoty lub wody ognistej biadam , że jakiegoś nie popełniłem - gdy jeszcze mogłem :). Cóż ... w końcu jestem rodowitym przedstawicielem narodu, który wydał pewnie tyluż grzeszników co świętych, tylu tchórzy co bohaterów, tylu mędrców co zwyczajnych ( albo i nadzwyczajnych ) głupców. Uważam przy tym, że Jezus Chrystus – syn Boga w którego wierzę – wydał prawo , którego przestrzeganie odjęłoby ludziom co najmniej 90% kłopotów. Mam tu na myśli tzw. przykazanie miłości. Jako prawnik - z racji swego zawodu - żyję z tego, że ludzie nie są idealni. Powiem każdemu prosto w oczy, iż gdyby ta jedna powyższa norma była przestrzegana to wszyscy ( jak jeden mąż ) przedstawiciele mojej profesji musieliby się przekwalifikować – byliby niepotrzebni. Ba ... nie zarobilibyśmy my prawnicy nawet na papier , na którym musimy przy pomocy całej armii paragrafów udowadniać, że posiedliśmy jakąś wiedzę tajemną, której znajomość ma uczynić świat lepszym. Całe to „prawo” jakie musimy pojąć, zrozumieć, stosować lub w nim się obracać to tylko popłuczyny po tym o czym pisałem wcześniej. Jego istnienie jest konieczne tylko dlatego, że my „homo sapiens” ( raczej „homo” bo „sapiens” chyba tylko na stromych schodach ) nie przestrzegamy opisanej wyżej normy. Zastosowanie się przez ludzi do tej jednej jedynej zasady wyeliminowałoby z rynku wszystkich adwokatów, sędziów, prokuratorów, radców prawnych i innych prawników. No cóż... poszlibyśmy z torbami :). Tymczasem jednak nic na to nie wskazuje by takie „ryzyko” nam groziło. Tak więc zabieram się za „robotę”. Kolejna apelacja, wniosek dowodowy i kilku klientów ( przerażonych perspektywą dłuższego pobytu za kratkami ) ...czeka..."
(...)
