(...)
Czy i dlaczego istnieją sprawy w których molestowane seksualnie dziecko nie może mieć adwokata, a oskarżony może mieć trzech ?
Czemu nie było dobrze a teraz jest jeszcze gorzej ?
Dlaczego „wash and go” i „dwa w jednym” stosuje się nie tylko w odżywkach do włosów?
Co się stało z zasadą równości broni?
Kto rozwiąże problem kwadratury koła w kwestii reprezentowania pokrzywdzonych dzieci w postępowaniu karnym?
Zanim przejdę do meritum chciałbym zaznaczyć, że zdaję sobie sprawę z tego, iż większość osób które czasem zaglądają na tę stronę internetową nie ma wykształcenia prawniczego więc będę się starał trzymać języka zrozumiałego dla wszystkich , choć nie gwarantuję, że to mi się uda. Na wypadek jednak gdyby jakiś prawnik przypadkiem się tutaj zaplątał uprzejmie informuję, że poniższy tekst jest jedynie zbiorem moich luźnych dywagacji snutych w trakcie gorączki ( mam nadzieję, iż nie pod jej wpływem ) i absolutnie nie wolno go traktować jak prawdy objawionej. Nie posiadam też gotowych recept których zastosowanie mogłoby uzdrowić ciężko chore sytuacje jakie opiszę ( a za napisanie tego ...”czegoś”... chyba nigdy bym się nie zabrał gdyby nie to, że matka natura zafundowała mi niedawno po zmianach pogody inwazję wyjątkowo „walecznych” mikrobów dzięki którym do momentu „odstrzelenia ich” przez mój układ odpornościowy mam sporo wolnego czasu).
Każdy z nas chociaż raz w życiu zetknął się z powiedzeniem o dobrych chęciach, którymi piekło jest ponoć wybrukowane. Powiedzenie to wypisz, wymaluj pasuje do tego co się dzieje w kwestii uprawnień pokrzywdzonego przestępstwem małoletniego w postępowaniu karnym. Stricte chodzi mi o takie przypadki gdy jedno z rodziców dziecka jest podejrzanym lub oskarżonym o popełnienie przestępstwa na szkodę tego dziecka i powstaje problem kto, jak i na jakich zasadach miałby to dziecko reprezentować. Jest to najbardziej widoczne w tych wypadkach gdy pomiędzy rodzicami zachodzi ewidentny konflikt interesów. Warto najpierw zaznaczyć skalę problemu. Muszę tutaj posłużyć się przykładami i statystyką bo inaczej nie sposób będzie zrozumieć poco właściwie o tym piszę. Zacznę więc może od przestępstw z rozdziału XXVI kodeksu karnego ( czyli czynów przeciwko rodzinie i opiece ). Jest ich niemało. Ktoś kto przejdzie się po korytarzach któregokolwiek sądu rejonowego w Polsce i zerknie na wiszące obok sal rozpraw wokandy ( dla niewtajemniczonych ... to takie kartki ze spisem spraw jakie danego dnia są przedmiotem rozpoznania ) szybko zauważy, iż w zasadzie na prawie każdej wokandzie można znaleźć jakąś sprawę związaną z tym, że ktoś z rodziny zrobił jakąś poważną krzywdę komuś innemu z tej samej rodziny. Przeważnie są to sprawy z gatunku „pije i bije” choć nie tylko. Ogółem wedle dostępnych choćby w internecie danych ( vide - http://rownetraktowanie.gov.pl/ ) tylko w 2011 roku doliczono się w naszym pięknym kraju ponad 86 tysięcy zgłoszeń związanych z przemocą w rodzinie. Oczywiście nie każde zgłoszenie musi oznaczać proces sądowy. Sporo kończy się na etapie Policji i prokuratury ( czyli w fazie śledztwa bądź dochodzenia ). Tak czy owak ilość spraw tego rodzaju przytłacza. Uginają się pod nimi policjanci, prokuratorzy i sędziowie. I nie są to łatwe przypadki bo przecież – co do większości – konieczne jest przesłuchanie iluś tam świadków, powołanie biegłych itp. itd. Znaczna część spośród tych spraw to postępowania w których jedno lub kilkoro dzieci jest pokrzywdzone przestępstwem. Dotychczas ( mając na uwadze ostatnich kilkadziesiąt lat ) dzieci w takich postępowaniach były reprezentowane przez innego ( niż podejrzany czy oskarżony ) dorosłego członka rodziny, który niekiedy udzielał ( w imieniu dziecka ) pełnomocnictwa adwokatowi. W praktyce wyglądało to tak, że jeżeli ( załóżmy ) przyjechała Policja na interwencję domową ( bo któryś z sąsiadów zadzwonił informując o strasznych krzykach żony i dzieci bitych przez damskiego boksera ) to gdy zdecydowano się na prowadzenie dochodzenia, matka reprezentowała w nim i dzieci . Przykładowo jeżeli więc prokurator zdecydował się umorzyć postępowanie to zażalenie na postanowienie o umorzeniu przysługiwało matce jako pokrzywdzonej przestępstwem i tej samej matce jako reprezentującej dzieci. W trakcie dochodzenia mogła ona w swoim imieniu i w imieniu dzieci składać wnioski dowodowe, udzielić pełnomocnictwa adwokatowi i wykonywać inne działania ( także jako reprezentantka – przedstawicielka ustawowa dzieci ). W momencie skierowania aktu oskarżenia ( do chwili rozpoczęcia przewodu sądowego ) mogła skierować do sądu pismo, że chce być oskarżycielką posiłkową ( także w imieniu dzieci ). Mogła nadto i na tym etapie postępowania karnego wystąpić do sądu o ustanowienie dla niej i dla dzieci adwokata ( pełnomocnika ) z urzędu albo sama go prywatnie sobie ustanowić ( udzielić mu pełnomocnictwa ). Rzecz jasna dotyczyło to nie tylko spraw o znęcanie. Ten sam mechanizm występował także np. w przypadku spraw o niealimentację czy też o molestowanie seksualne małoletnich. Tak...tak... ja wiem... , że ktoś się może zdziwić ale wbrew powszechnemu mniemaniu ogromna część takich obrzydliwych czynów polegających na wykorzystywaniu seksualnym dzieci nie dotyczy osób obcych ale ma miejsce właśnie w rodzinach. W tych sprawach także to matki reprezentowały swoje dzieci lub wynajęci przez nie adwokaci bądź adwokaci ( pełnomocnicy ) ustanowieni przez sądy. Czy to była idealna konstrukcja reprezentowania małoletnich ? Oczywiście że nie! Do ideału sporo brakowało. Niekiedy coś czasem w tym schemacie zgrzytnęło. Bywało np. , że matki były zbyt pasywne ( odstępując choćby od zażaleń na umorzenie dochodzenia ) ale z pewnością w skali kraju mogły zdarzać się i takie incydenty gdy próbowały poprzez realizację uprawnień dzieci doprowadzić do ukarania swych mężów w przypadkach gdy ich wina wisiała pod ogromnym znakiem zapytania. Przez lata powyższy schemat uznawano więc za optymalny choć nieidealny. W komentarzach do kodeksu karnego tu i ówdzie ktoś czasem delikatnie bąknął o tym, że należałoby coś z tym zrobić lecz praktyka zasadniczo się nie zmieniała. Uprawnienia matki do reprezentowania swoich małoletnich dzieci pokrzywdzonych przestępstwem przez ich ojca wywodzono z art. 51 § 2 kpk gdzie ustawodawca stanowi, że „jeżeli pokrzywdzonym jest małoletni albo ubezwłasnowolniony całkowicie lub częściowo, prawa jego wykonuje przedstawiciel ustawowy albo osoba, pod której stałą pieczą pokrzywdzony pozostaje”. Nieliczne postulaty doktryny praktyka sądowa i prokuratorska odrzucała w tym względzie bardzo skutecznie. Oczywiście były ( choć na tle innych spraw bardzo rzadkie ) i takie sytuacje gdy żadne z rodziców nie reprezentowało dziecka w postępowaniu karnym. Z reguły odnosiło się to do postępowań w których obydwoje rodzice stawali pod zarzutem popełnienia przestępstwa na szkodę małoletniego dziecka. Hmm... np. rodziciele urządzili sobie kilkudniową libację tak intensywną, że „zapomnieli” nakarmić 2 letnie dziecko, które w wyniku tego zmarło. Wtedy to najczęściej już w postępowaniu przygotowawczym prokurator występował do właściwego miejscowo sądu rodzinnego o wyznaczenie kuratora celem reprezentowania małoletniego dziecka. Powoływano się przy tym na regulacje zawarte w art. 99 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zgodnie z którymi „jeżeli żadne z rodziców nie może reprezentować dziecka pozostającego pod władzą rodzicielską, reprezentuje je kurator ustanowiony przez sąd opiekuńczy”. Robiono to jednak tak rzadko, że nie stanowiło to wyraźnego problemu. Około 2009 roku postulaty zmierzające do zlikwidowania uprawnień rodziców do reprezentowania w procesach karnych swoich dzieci w razie istnienia konfliktu interesów pomiędzy tymi rodzicami wyraźnie się nasiliły. Trudno jest mi podać dokładne daty i skorelować je z działalnością konkretnych podmiotów gdyż proces ten był dynamiczny, a ja przyznaję ,że wtedy nie skupiałem się na jego śledzeniu bo istniejąca wówczas linia orzecznicza wydawała się być stabilna. Tymczasem w dniu 30 września 2010 roku Sąd Najwyższy wydał uchwałę ( I KZP 10/10, OSNKW 2010/10/84, Biul.SN 2010/9/16 ), która stała się początkiem prawdziwej rewolucji w omawianych kwestiach. Zasadnicza teza tej uchwały jest następująca : „ Rodzic małoletniego nie może, działając w charakterze przedstawiciela ustawowego, wykonywać praw tego małoletniego jako pokrzywdzonego w postępowaniu karnym, w tym także w postępowaniu z oskarżenia prywatnego, jeżeli oskarżonym jest drugi z rodziców”. Początkowo tak prokuratury jak i sądy podeszły do tematu bardzo ostrożnie. Pierwsze miesiące obowiązywania tej uchwały nie doprowadziły w zasadzie do żadnych zmian w praktyce sądowej i w pracy prokuratur. Być może gdzieś w kraju w pojedynczych wypadkach próbowano ją zastosować ale ja na takie sytuacje wówczas nie natrafiłem i dlatego mam wrażenie, że były one co najmniej odosobnione. Po pewnym czasie Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Rzecznik Praw dziecka zaczęli naciskać na Ministra Sprawiedliwości ( różnego rodzaju pismami i wystąpieniami ) by ten podjął działania zmierzające do realizacji przez sądy tej uchwały ( vide – wystąpienie Rzecznika Praw Dziecka z dnia 30 listopada 2011 roku , sygn. ZSR/500/16/2011/KCH ). Podkreślić się godzi, że intencje tych podmiotów były jak najbardziej dobre. Dążyły one do lepszej niż dotychczasowa reprezentacji dzieci w procesach karnych oraz do wyeliminowania związanych z tym nieprawidłowości. Zwracano uwagę także i na to, że np. ( cytuję ) „coraz częściej w sporach rozstających się rodziców stosowane są coraz brutalniejsze wypowiedzi i oskarżenia”. Nie jest zresztą wykluczone, że ta ostatnia fraza dot. „rozstających się rodziców” mogła mieć większe znaczenie niż by to wynikało z samej treści opisywanych pism. Obawiam się, że być może ktoś niechcący tak mocno zbliżył się do obserwowanego problemu, że zamiast widzieć las zaczął dostrzegać już tylko pojedyncze drzewa. Tytułem wyjaśnienia - dla mnie lasem czy raczej puszczą jest w takich sprawach przemoc w rodzinie i wykorzystywanie małoletnich, a pojedynczym zagajnikiem te przypadki gdy kobiety próbują pozyskiwać różne konstrukcje związane z prawem karnym do realizacji swoich celów np. dla uzyskania lepszej swojej pozycji w sprawie o rozwód, o alimenty, o podział majątku dorobkowego , w bojach o władzę rodzicielską nad dziećmi i w innych podobnych postępowaniach. Wciągu lat reprezentowałem przecież podmioty występujące po obydwu stronach bariery, przyglądałem się ich zachowaniom w trakcie procesów, rozmawiałem z nimi w kancelarii i śmiem twierdzić, że ten drugi problem ma się w stosunku do tego pierwszego jak ratlerek do rottweilera ( choć oczywiście i ratlerek potrafi nieźle ugryźć – zwłaszcza gdy jest wściekły , co może być bolesne i grozić konsekwencjami w postaci serii bolesnych zastrzyków ). Wiem także z jaką radością co poniektórzy „tatusiowie” przyjmują wszelkie projekty ograniczenia lub odebrania matkom praw do reprezentowania swoich dzieci w postępowaniach karnych w których oni sami są podejrzewani o zrobienie tym dzieciom krzywdy. Raz jeszcze jednak podkreślam,że uważam, iż intencje zarówno Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka jak i Rzecznika Praw Dziecka były jak najlepsze. Cóż.... upłynęło trochę czasu i sądy I i II instancji zaczęły zrazu nieśmiało, a później coraz częściej stosować cytowaną uchwałę Sądu Najwyższego. I tutaj pojawiła się cała masa nieprawidłowości skutkujących efektami odwrotnymi od zamierzonych. Przede wszystkim okazało się, że konieczna jest cała armia kuratorów bo przecież stawali się oni potrzebni już w fazie śledztwa i dochodzenia. Skierowanie aktu oskarżenia przez prokuratora bez wcześniejszego ustanowienia kuratora i prowadzenie postępowania przygotowawczego z takim uchybieniem niektóre sądy uznały za brak, który musi skutkować zwrotem sprawy do prokuratury. Prokuratorzy rzecz jasna żalili się na takie postanowienia sądów o zwrocie sprawy, a sądy drugiej instancji miały w tym względzie różne zdania. Przy okazji tych „zwrotów” zastanawiano się np. nad tym ilu kuratorów winno występować w danej sprawie tj. czy ( przykładowo ) w postępowaniu karnym gdzie ojciec jest podejrzany lub oskarżony o znęcanie się nad pięciorgiem swoich dzieci jeden kurator wystarczy do reprezentowania całej piątki czy też powinno być tylu kuratorów ilu jest pokrzywdzonych małoletnich. Między innymi powoływano się w tym zakresie na postanowienie sądu Najwyższego z dnia 9 września 1997 roku ( I CKU 13/97 - Prok.i Pr.-wkł. 1998/3/29 ) zgodnie z którym cyt. „ regułą przy tym jest, że powinno się ustanowić tylu kuratorów, ile dzieci ma być reprezentowanych”. Przy takim podejściu do tematu może się zdarzyć, że w jednym postępowaniu karnym zachodzi konieczność ustanowienia kilku kuratorów ( czyli np. w w/w przykładzie byłoby ich pięciu ). Skąd wziąć tylu reprezentantów dzieci w dziesiątkach tysięcy spraw ??? Koncepcje są różne ale jedno jest pewne, że nie każdy ma odpowiednie doświadczenie i kwalifikacje do tego by czymś takim się zajmować. Nie każdy także tego chce. A wystarczy przecież, że osoba którą ustanowiono kuratorem uprawdopodobni pod byle pretekstem, iż nie jest w stanie wykonywać tych obowiązków w sposób właściwy i zgodnie z art. 148 § 2 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego powinno się odstąpić od jej wyznaczania lub z tego „zaszczytu” ją zwolnić. Zgodnie bowiem z powołanym przepisem „ nie może być ustanowiony opiekunem ten, w stosunku do kogo zachodzi prawdopodobieństwo, że nie wywiąże się należycie z obowiązków opiekuna” - co odpowiednio stosuje się też do kuratora. Rozpoczęto więc „łapanki” , których „ofiarami” początkowo często padały Bogu ducha winne panie z sekretariatów sądowych ( sekretarki, protokolantki itp. ). Na całe szczęście nie było tak w całym kraju ( np. w miejscowo właściwym ze względu na siedzibę mojej kancelarii Sądzie Rejonowym w Dębicy takich praktyk nie stosowano ). Wiem natomiast, że w innych sądach można było spotkać się z takimi przykładami choć nie jestem w stanie wskazać konkretnych liczb. Rozumiem zresztą motyw przewodni tego typu działań. Postępowania bez formalnego ustanowienia kuratorów stały w miejscu i skądś trzeba było ich wziąć, a pracownikom sądów z różnych względów trudniej było wykręcić się z takiej funkcji. Próbowano także ten obowiązek nałożyć na kuratorów zawodowych co zazwyczaj spotykało się z ich stanowczym sprzeciwem bo przecież zawodowych kuratorów jest bardzo mało i mając odpowiednio dużą liczbę takich dodatkowych spraw nie byliby w stanie wykonywać obowiązków związanych ze swoją „normalną” pracą. Dochodziło przy okazji do przedziwnych historii gdy np. protokolantka najpierw wysyłała ( jako pracownik sekretariatu ) zawiadomienie o rozprawie ( do siebie jako do kuratora ), a później zgłaszała się na tę rozprawę jako kuratorka kombinując przy tym skąd tu znaleźć dla siebie zastępstwo na tę samą rozprawę ( jako dla protokolantki ) gdyż przecież choćby ze względów proceduralnych nie mogła w tym samym czasie podczas tej samej rozprawy łączyć obydwu tych funkcji ! Na wypadek gdyby ktoś mi nie wierzył to proszę wpisać sobie stosowne hasło w wyszukiwarkę internetową.. Można znaleźć wiele ciekawych historii związanych z tym tematem. Jako jedno z możliwych źródeł podaję forum dla pracowników sądowych, a w szczególności temat : „kurator dla małoletniego pokrzywdzonego” dostępny pod tym adresem ( http://sadowe.p2a.pl/viewtopic.php?id=924 ). Zapewniam, że czytanie pojawiających się tam wypowiedzi daje do myślenia. I wcale nie dziwię się frustracji osób które tam zamieściły swoje posty. Musiały bowiem : (a) wykonywać taką dodatkową pracę najczęściej bez odpowiedniego doświadczenia, ( b) w tym czasie ich „normalna” praca leżała odłogiem, (c) odmowa wykonania takiej „roboty” mogła spotkać się z bolesnym ( dla odmawiającego ) odzewem ze strony przełożonego, (d) konieczność napisania środka odwoławczego wymagałaby prawdziwego samozaparcia ( zresztą dziwnie byłoby atakować wyrok sędziego, któremu np. przeważnie się protokółuje ), (e ) do tego ta cała męka za darmo albo prawie za darmo.
Alternatywnym rozwiązaniem były i są próby ustanawiania kuratorami adwokatów. Dlaczego piszę , że to są li tylko próby ? Bo choć to rozwiązanie jest lepsze od poprzednich to też nie zawsze się udaje i nie w każdym przypadku odnosi właściwy skutek. Powiedzmy, że gdzieś w Polsce siedzi sobie w kancelarii jakiś adwokat „Iksiński” , któremu właśnie listonosz przyniósł pocztę. No tak... bierze więc ten mecenas „Iksiński” kolejną kopertę i otwiera, a tam zawiadomienie z sądu, że został w sprawie karnej ustanowiony kuratorem małoletniego wykorzystywanego seksualnie przez swojego ojca. Zapewniam, że przypadkowy obserwator raczej radości na twarzy mecenasa „Iksińskiego” nie zobaczy. Albowiem jeżeli „Iksiński” choć raz w swoim zawodowym życiu występował w podobnej sprawie jako adwokat to wie o kilku problemach z którymi będzie musiał się jakoś uporać. Wymienię tylko niektóre z nich : (a) w tym postępowaniu „Iksiński” nie będzie występował jako adwokat „Iksiński” lecz jako obywatel „Iksiński” , który został ustanowiony przez sąd jako kurator małoletniego, (b) nie tylko więc nie ubierze togi na rozprawie ( co jest najmniejszym problemem ) ale nawet nie ustanowi substytuta gdyby np. trafiła go grypa z powikłaniami, zapalenie płuc albo miesięczny pobyt w szpitalu bo choć „Iksiński” jako adwokat pełnomocnik lub adwokat obrońca może wyznaczyć substytuta ( zastępcę ) to już ten sam „Iksiński” jako kurator takiej możliwości nie ma ( przepisy tego nie przewidują ) , (c) „Iksiński” pojmuje, iż w sytuacji w której ( załóżmy) na ten sam dzień i na te samą godzinę sąd wyznaczy rozprawę w tej sprawie, gdzie występuje on jako kurator i drugą, gdzie jest ustanowiony z urzędu dla jakiegoś oskarżonego to jeśli pójdzie na tę pierwszą, ta druga nie będzie mogła się odbyć ( nie mniejsze kłopoty będą gdy dojdzie do kolizji owej pierwszej sprawy z jakąś „z wyboru”) , (d ) „Iksiński” świetnie rozumie, że prawdopodobieństwo wystąpienia w/w kłopotów jest tym większe im dłużej toczy się postępowanie i im więcej jest rozpraw, a z reguły w takich sprawach postępowania karne toczą się od roku ( licząc bardzo, bardzo optymistycznie ) do kilku lat ( szacując to realnie ), (e) poza tym adwokat „Iksiński” ( jeśli nawet ukochał pracę za darmo ) pojmuje świetnie, że istnieje spore prawdopodobieństwo tego, że na końcu postępowania gdy organ je prowadzący będzie decydował o kosztach to on „Iksiński” jako kurator otrzyma wynagrodzenie od kilku do kilkudziesięciu razy mniejsze od jego kolegi ( powiedzmy „Igrekowskiego” ) ustanowionego także z urzędu lecz jako obrońca dla oskarżonego mimo tego, że praca jednego i drugiego będzie taka sama, (f) i w końcu jeśli u mecenasa „Iksińskiego” długoletnia praktyka zawodowa i wielokrotne związane z tym stykanie się z różnymi „nielogicznościami” nie stępiło zupełnie prawidłowej reakcji organizmu na zjawisko braku „równości broni” to wie, że nijak nie będzie w stanie wytłumaczyć matce dziecka dlaczego dzieciak tak obrzydliwie skrzywdzony przez „tatusia” nie może mieć w tej sprawie stricte pełnomocnika adwokata ani z urzędu ani z wyboru mimo tego, że „tatuś” może mieć aż trzech „wynajętych” adwokatów ( obrońców )?! Bardzo ciekawe – prawda ? Punkty ( e) i (f) wymagają pewnego wyjaśnienia. Są sądy w Polsce stojące na stanowisku, że skoro adwokat został wyznaczony kuratorem przez wydział III rodzinny i nieletnich to tenże wydział winien płacić mu za wykonaną w procesie pracę. Są inne wychodzące z założenia, iż powinno być to ujęte już w wyroku kończącym postępowanie karne w danej sprawie. Niezależnie od tego kto jednak ma się tym zająć ( czy wydział karny czy rodzinny ) to i tak ważne są zasady wedle których wynagrodzenie ma być wypłacone. I tu powstaje kolejny problem bo obowiązujące regulacje są nieco mgliste, a możliwości interpretacyjne zawiłe i pozwalające na ogromne pole manewru. W skali kraju dość często bywa tak ,iż jeśli w kwestii wynagrodzenia rozstrzyga wydział rodzinny sądu rejonowego to można się spodziewać np. zapłaty takiej jaką otrzymuje kurator-adwokat wyznaczony dla nieznanego z miejsca pobytu uczestnika w przypadku złożenia przedmiotu świadczenia do depozytu sadowego lub wynagrodzenia otrzymywanego przez kuratorów w sytuacjach podobnych. Nie wnikając w szczegóły podam kilka kwot jakie taki kurator-adwokat może otrzymać za swoją pracę od wydziału rodzinnego i nieletnich sądu rejonowego. Są to kwoty powiększone już o 23% podatku VAT , który kurator-adwokat i tak będzie musiał odprowadzić do Urzędu Skarbowego. W takim razie oto przykłady osobnych pojedynczych wynagrodzeń ( 73 zł 80 gr, 147 zł 60gr, 221 zł 40 gr ). Jedną z takich kwot otrzyma za załóżmy kilka lat procesu ( w tym za udział np. w kilkudziesięciu rozprawach ). Hmmm... a jaką kwotę otrzymałby gdyby bronił z urzędu w tej samej sprawie podejrzanego/oskarżonego ? A proszę bardzo... już szukam ewentualnych przykładów... momencik. W przypadku gdyby reprezentował z urzędu podejrzanego o molestowanie seksualne swojego własnego dziecka w śledztwie, a później gdyby przed sądem ten podejrzany już jako oskarżony poddał się karze czyli gdyby sprawa skończyła się na pierwszej czy drugiej rozprawie i gdyby nikt nie wnosił apelacji to by była kwota tak w okolicach 885zł 60 gr. A co jeśli proces trwałby ze dwa lata i byłby odpowiednio zagęszczony ? To już mogłaby być kwota w okolicach np. 3306 zł 24 gr. Gdyby zaś proces potrwał jeszcze dodatkowe dwa lata i doszłaby spora liczba rozpraw, kilkakrotny udział w drugiej instancji, kilkakrotne rozpoczynanie procesu od początku, kilkakrotne pisanie apelacji itp. to już w grę wchodziłaby np. kwota 6095 zł 88gr. Drogi czytelniku jeśli nie wierzysz to poszukaj sobie w internecie wyroków sądowych ( stąd też głównie te przykłady wziąłem ). Zapewniam, że jest w „sieci” sporo "skanów" i wystarczy dobrze „poszperać”. Opisane kwoty wynikają ze stawek z urzędu które od ciężkich lat ( tak od poprzedniego wieku ) nie uległy podwyższeniu, a więc stawki „z wyboru” są przeważnie dużo wyższe. Skupiając się jednak tylko na stawkach urzędowych stwierdzam, że podany w powyższym przykładzie adwokat „Iksiński” ma wszelkie prawo do mocnego zafrasowania. Gdzie bowiem jest ta osławiona zasada „równości broni” stron w procesie skoro zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że Skarb Państwa włoży w obronę oskarżonego wielokrotnie więcej pieniędzy niż w ochronę pokrzywdzonego? Jest trochę lepiej gdy kwestię wynagrodzenia adwokata-kuratora rozstrzyga sąd karny. Sędziowie karniści w Polsce zdając sobie sprawę z w/w problemów próbują niekiedy jakoś coś z tym „pasztetem” zrobić. Boją się bowiem, że kurator-adwokat może się z takiej sprawy im „wylogować” pod byle pretekstem. Ponadto wiedzą też, iż nie mogąc ustanowić substytuta taki kurator-adwokat może mieć ogromne problemy w tych momentach procesu gdy jednocześnie musi „pilnować” kilku innych spraw ( w tym samym dniu i o tej samej godzinie ) w których został ustanowiony z urzędu lub z wyboru. Nie mogąc się rozdwoić będzie kurator-adwokat musiał albo pisać wnioski o zmianę terminu rozprawy albo po prostu nie przyjdzie na tę rozprawę gdzie jest kuratorem. Zresztą są i tacy adwokaci, którzy od razu informują sąd, iż nie będą mogli ze swoich obowiązków kuratora wywiązać się w sposób należyty bo im na to nie pozwala ani czas ani np. zdrowie. Dla lepszego zrozumienia dalszej części mojego tekstu sugeruję wpisać w wyszukiwarce internetowej frazę „forum” dla sędziów by się przekonać jak wielki ból głowy trafia się im w związku z opisywanymi przeze mnie kwestiami. Poniżej kilka jedynie przykładowych linków :
http://www.ebos.pl/opinie_prawne/4523_kurator_dla_maloletniego_pokrzywdzonego.html
http://kurator.webd.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=2563
http://www.ebos.pl/opinie_prawne/3549_kurator_dla_dziecka_w_zaprzeczeniu_ojcostwa.html
http://forumprawne.org/prawo-karne/172727-art-207-par-1-kodeks-karny.html
http://sadowe.p2a.pl/viewtopic.php?id=924
Gdyby nie chodziło o naprawdę poważne kwestie to można by się nawet pośmiać. To niestety nie jest śmieszne. Nie tak dawno zaczepił mnie w sądzie nieznany mi wcześniej mecenas, który zawitał w „moje” strony z dalekich regionów Polski. Oczywiście przy okazji wymieniania standardowych uprzejmości, złożenia sobie życzeń świątecznych itp. dotarłem tak jakoś do kwestii reprezentowania przez kuratora-adwokata małoletniego pokrzywdzonego w procesie karnym. Opowiedział mi jak to „u nich” sędziowie na początku takiego procesu na pierwszej rozprawie wprost zapewniają niejako z góry kuratorów-adwokatów, że zasądzą im na końcu według przepisów regulujących wynagrodzenie dla adwokatów wyznaczanych w sprawach karnych jako pełnomocników z urzędu dla oskarżycieli posiłkowych, a nie według stawek dla kuratorów pod warunkiem, że adwokat kurator zobowiąże się, iż będzie w procesie rzeczywiście czynnie uczestniczył. Hmmm.... ja osobiście widzę możliwość rezygnacji z takich prób naginania prawa i dostrzegam możność zasądzania przez sądy karne stosownych kwot na podstawie starego jak świat ( choć nowelizowanego ) rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 sierpnia 1982 roku „ w sprawie stawek, warunków przyznawania i wypłaty ryczałtu przysługującego sędziom i pracownikom sądowym za dokonanie oględzin oraz stawek należności kuratorów” ( Dz.U.1982.27.197 z późn. zmianami – ostatnia zmiana z marca 2006 roku ). Swoją drogą czyż to nie jest jakiś paradoks, że aby znaleźć takową regulację musiałem sięgnąć do przepisów które weszły w życie jeszcze w okresie stanu wojennego !? Zgodnie z §3 ust.2 powołanego rozporządzenia „wysokość wynagrodzenia kuratorów ustala się według przepisów określających opłaty za czynności zespołów adwokackich. Wysokość wynagrodzenia kuratorów będących adwokatami nie może przekraczać stawek zasadniczego wynagrodzenia przewidzianego tymi przepisami, a wysokość wynagrodzenia innych kuratorów - 50% tych stawek”. Po powołaniu się na to rozporządzenie ( i jednocześnie bądź w związku z nim ) można zastosować przepisy rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu ( Dz.U.2002.163.1348 ). Jak widać takie rozstrzygnięcie jest możliwe. Ponadto zgodnie z § 4 tego „pierwszego” powoływanego rozporządzenia ( czyli tego z 28 sierpnia 1982 roku ) odpada spór o to kto ma o tym rozstrzygać bo ustawodawca wyraźnie tam przyjął, iż „ wypłata przyznanego kuratorowi wynagrodzenia następuje na podstawie postanowienia sądu rozpoznającego sprawę”. Tak więc to wydział karny będzie się musiał o to martwić, a nie wydział rodzinny i nieletnich, a gdyby sprawa zakończyła się na etapie postępowania przygotowawczego raczej ten obowiązek chyba spadnie na barki prokuratora bo to on wtedy „rozpoznaje sprawę”, a nie sąd. To jednak tylko jeden problem i samo rozwiązanie polegające na potraktowaniu kuratora-adwokata jako swoistego „wash and go” niezbyt mi się podoba. Co mianowicie z prawem pokrzywdzonego bądź oskarżyciela posiłkowego do ustanowienia pełnomocnika ? Zgodnie z art. 87 § 1 kodeksu postępowania karnego „ strona inna niż oskarżony może ustanowić pełnomocnika”. Czy rzeczywiście małoletnie dziecko pokrzywdzone przez swojego ojca ( lub matkę ) ma być w polskim prawie akurat tym podmiotem, który pozbawiony jest prawa do własnego pełnomocnika? Czy aby fakt „przymusowego” ustanowienia dla dziecka kuratora jednocześnie musi wyłączyć prawo do ustanowienia pełnomocnika? Dlaczego akurat w takich ( niekiedy bardzo trudnych i specyficznych ) sprawach w których oskarżeni mogą mieć w majestacie prawa do 3 obrońców ( adwokatów ) z wyboru dziecko nie miałoby mieć żadnego? Czy takie rozstrzygnięcie należy traktować jako zgodne z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej ( zwłaszcza z 32 ust.1 i art. 45 ust.1 Konstytucji ) ? Czy intencją Sejmu Rzeczypospolitej bądź Sądu Najwyższego ( w szczególności w uchwale I KZP 10/10, OSNKW 2010/10/84, Biul.SN 2010/9/16 ) było doprowadzenie do aktualnego stanu rzeczy ? Otóż szczerze wątpię by to było zamierzone. Ba!...jestem absolutnie przekonany, że nikt nie dążył do uzyskania takiego efektu. Po prostu na styku pomiędzy teorią a praktyką, pomiędzy ustawodawcą a władzą wykonawczą i sądowniczą coś gdzieś zazgrzytało, jakiś piasek dostał się w trybiki i teraz są problemy. Hmmm...może w tym miejscu dobrze będzie przypomnieć Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej, a przynajmniej te dwa artykuły na które wyżej się powoływałem. Pomińmy preambułę ( notabene będącą dowodem na to, że czasem nawet w ustawie zasadniczej może pojawić się „cud legislacyjny” brzmiący w uszach prawnika bardziej jak symfonia niż część aktu prawnego ) by dotrzeć do rozdziału II - „ Wolności, prawa i obowiązki człowieka i obywatela”. Tam z art. 32 ust. 1 dowiemy się, że „wszyscy wobec prawa są równi”, a z art. 32 ust.2, iż „nikt nie może być dyskryminowany (...) z jakiejkolwiek przyczyny”. Jeżeli te fragmenty próbować zrozumieć łącznie z treścią art. 45 ust.1 Konstytucji gdzie jest mowa o tym, że „każdy ma prawo do sprawiedliwego (...) rozpatrzenia sprawy bez uzasadnionej zwłoki przez (...) sąd” to nie sposób nie dojść do wniosku, że prawa pokrzywdzonego małoletniego dziecka w żadnym fragmencie i aspekcie postępowania karnego nie powinny być mniejsze niż prawa oskarżonego rodzica ( oczywiście z uwzględnieniem specyfiki ich ról procesowych ). Jest to tym bardziej uzasadniony wniosek, że przecież jeśli „przebijemy się” przez dwadzieścia kilka kolejnych artykułów to w końcu natrafimy na art. 72 Konstytucji gdzie przeczytamy, że „Rzeczypospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka, (...) każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka”. Hmmm... skoro już powołałem się na art. 72 Konstytucji to nie powinienem pomijać roli jaką w tych sprawach odgrywa powołany właśnie na podstawie tegoż art. 72 Rzecznik Praw Dziecka. O tym, że występował on jako podmiot dążący do realizacji cytowanej uchwały Sądu Najwyższego ( tej która skutkowała rewolucją w omawianych kwestiach ) już pisałem. Wydaje mi się jednak, że warto zastanowić się nad korespondencją pomiędzy Rzecznikiem, a Ministerstwem Sprawiedliwości. Mianowicie z wystąpienia Rzecznika z dnia 25 maja 2012 roku ( sygn. ZSR/500/9/2012/AT ) wynika, że w którymś momencie zorientował się on, iż realizacja tej uchwały nie spełnia celów jakie Rzecznikowi przyświecają. Nie wiem...być może zrozpaczone ( a czasem pewnie i wkurzone ) matki, babcie czy ciocie pokrzywdzonych dzieci zasypywały go listami w których pisały wyraźnie co o tym wszystkim myślą. Poza tym biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania Rzecznika uważam, że starał się po prostu możliwie dobrze wykonywać swoją pracę i monitorował wyniki swojego poprzedniego wystąpienia w tych kwestiach. Dlatego zupełnie nie dziwi mnie tekst tego wystąpienia. Niniejszym cytuję jego obszerne fragmenty. Rzecznik napisał wówczas Ministrowi Sprawiedliwości m.in. to : „ Analiza spraw wpływających do mojego Biura wskazuje, że bardzo często kuratorzy wyznaczeni przez sądy nie wywiązują się prawidłowo ze swoich obowiązków, a małoletni pokrzywdzeni przestępstwem są de facto pozbawieni odpowiedniej reprezentacji w postępowaniu karnym. Sądy Opiekuńcze często wyznaczają na kuratorów dla małoletnich pokrzywdzonych osoby nie posiadające odpowiedniego przygotowania i doświadczenia. W tym miejscu zauważyć należy, iż w obowiązującym stanie prawnym nie ma przepisów, które regulowałyby prawa i obowiązki a przede wszystkim przesłanki, które musi spełnić osoba aby mogła być ustanowiona kuratorem dla małoletniego w postępowaniu karnym. W praktyce obserwuję sytuacje, kiedy kurator małoletniego nie dokonuje czynności procesowych aby chronić interesy dziecka. Bierna postawa kuratorów dziecka najczęściej przejawia się zaniechaniem w kwestii składania środków odwoławczych oraz oświadczeń o chęci działania jako oskarżyciel posiłkowy w postępowaniu karnym w imieniu małoletniego, co pozbawia małoletniego szeregu uprawnień przynależnych stronie w procesie karnym”. Nie będę komentował tego wystąpienia. Zaznaczę jedynie, iż jego treść jest znamienna choćby ze względu na to, że Rzecznik był ( także i w dniu podpisania cytowanego wystąpienia , czyli 25 maja 2012 roku ) zwolennikiem stosowania „rewolucyjnej” uchwały Sądu Najwyższego. Tak więc Rzecznik domagający się jak najszerszej realizacji uchwały SN jednocześnie widzi jak od strony praktyki negatywne bywają jej efekty. Cóż.... tyle razy już powoływałem się tutaj na tę uchwałę, że w końcu powinienem coś o niej więcej napisać. Może najpierw kilka zdań o tym skąd wzięła się ta uchwała.
Otóż ... Sabina S., matka małoletniej Pauliny S., działając jako jej ustawowa przedstawicielka, wniosła - do Sądu Rejonowego w W. - przeciwko Sewerynowi S., swojemu małżonkowi, a ojcu małoletniej, prywatnoskargowy akt oskarżenia, w którym zarzucono mu to, że w dniu 30 kwietnia 2005 r. w L. uderzył Paulinę S. w okolicę lędźwiową pleców, co spowodowało rozstrój zdrowia małoletniej trwający nie dłużej niż 7 dni, tj. o występek określony w art. 157 § 2 k.k. Po „przejściu” tej sprawy przez obydwie instancje ( i apelowaniu przez obydwie strony ) ostał się na tym etapie wyrok Sądu Rejonowego , który, na podstawie art. 66 § 1 i art. 67 § 1 k.k., warunkowo umorzył postępowanie, stwierdzając, że oskarżony dopuścił się naruszenia nietykalności cielesnej małoletniej Pauliny S.; na podstawie art. 67 § 3 k.k. orzekł środek karny w postaci świadczenia pieniężnego w kwocie 300 zł na rzecz Szpitala Specjalistycznego w W. Oskarżony konsekwentnie się z tym wyrokiem nie zgadzał, a kwestionując go podnosił w apelacji między innymi to, że jego zdaniem zauważa on brak skargi uprawnionego oskarżyciela. Wykazywał mianowicie, że jego zdaniem matka dziecka nie była uprawniona do tego aby kierować wbrew jego woli prywatny akt oskarżenia przeciwko niemu, a tym samym, że Sąd w ogóle nie powinien tej sprawy rozpoznawać bo akt oskarżenia nie pochodził od osoby która mogła reprezentować dziecko i być w tej sprawie oskarżycielem. Sąd Okręgowy uznał tę apelację za oczywiście bezzasadną. Wyrok ten stał się więc prawomocny i wykonalny. Wówczas obrońca oskarżonego wystąpił z kasacją do Sądu Najwyższego wskazując na uchybienia polegające na rozpoznaniu sprawy pomimo braku skargi uprawnionego oskarżyciela i na uznaniu matki małoletniej pokrzywdzonej za uprawnioną do działania jako przedstawiciel ustawowy pokrzywdzonej, chociaż ustawa wyłączała w tej sprawie możliwość reprezentowania małoletniej przez matkę. Sąd Najwyższy rozpoznając wniesioną kasację w tzw. składzie zwykłym ( tj. trzyosobowym ) wydał w dniu 8 kwietnia 2010 r., ( sygn. akt III KK 315/09), postanowienie w którym stwierdził, że sprawa ta wymaga wcześniejszego rozstrzygnięcia uchwałą przez skład rozszerzony SN zagadnienia prawnego dotyczącego zasadniczej wykładni ustawy. Skład zwykły ( trzyosobowy ) zadał składowi rozszerzonemu ( siedmioosobowemu ) Sądu Najwyższego następujące pytanie : "Czy regulacje art. 51 § 2 k.p.k. oraz art. 98 § 2 pkt 2 i § 3 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego wyłączają uprawnienie rodzica małoletniego pokrzywdzonego do wykonywania jego praw w postępowaniu z oskarżenia prywatnego przeciwko drugiemu z rodziców, któremu przysługuje władza rodzicielska"? Tu zauważyć muszę od siebie, że zapytanie nie dotyczyło w ogóle postępowań o przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego ( czyli tych gdzie akt oskarżenia wnosi nie osoba prywatna lecz oskarżyciel publiczny – najczęściej prokurator ). O to skład trzyosobowy nie pytał bo nie miał takiej potrzeby – przedmiotem rozpoznania była kasacja dot. sprawy z oskarżenia prywatnego. Skład rozszerzony wydając uchwałę z dnia 30 września 2010 roku odpowiadając na pytanie składu zwykłego rozszerzył swą odpowiedź poza zakres pytania odnosząc się nie tylko do reprezentacji małoletnich w sprawach z oskarżenia prywatnego ale także do takiej reprezentacji w sprawach z oskarżenia publicznego. Wydaje mi się więc, że odpowiedź „omsknęła się” nieco po twardej materii tematu i zjechała sporo z kierunku pytania. Jeśliby bowiem uchwała brzmiała tak : „rodzic małoletniego nie może, działając w charakterze przedstawiciela ustawowego, wykonywać praw tego małoletniego jako pokrzywdzonego w postępowaniu z oskarżenia prywatnego, jeżeli oskarżonym jest drugi z rodziców” nie byłoby problemu choćby dlatego, że małoletni oskarżyciele reprezentowani przez matki w „prywatkach” w sprawach przeciwko swoim ojcom to jednak sam margines zagadnienia. Pojawiła się jednakże w uchwale fraza rozciągająca jej zakres obowiązywania na całe postępowanie karne poprzez frazę „w tym także w postępowaniu z oskarżenia prywatnego”. Można się nawet zastanawiać nad tym czy skład rozszerzony SN działając na podstawie art. 59 ustawy o Sądzie Najwyższym zmieścił się w ramach zapytania prawnego tj. czy był uprawniony do takiego rozszerzenia odpowiedzi . Warto zwrócić uwagę na postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 27 stycznia 2009 roku ( I KZP 24/08 ) gdzie Sąd ten ( także w składzie 7 osobowym ) uznał, iż „w odróżnieniu od przepisu art. 60 ustawy z dnia 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym (Dz.U. Nr 240, poz. 2052 ze zm.), który przewiduje możliwość wystąpienia, przez wskazane tam podmioty, z tzw. abstrakcyjnym zagadnieniem prawnym powstałym na tle rozbieżności w wykładni prawa przez sądy, przepis art. 59 tej ustawy dotyczy tzw. pytań konkretnych”. Skoro zaś tak to czy czasem nie należy tego rozumieć jako rodzaj zakazu wychodzenia poza ramy pytania? Czy nie chodzi o zasadę - konkretne pytanie i odpowiedź skonkretyzowana tylko do pytania ? Wprawdzie Sąd Najwyższy prawdopodobnie od strony formalnej nie przekroczył w/w zasady bo nie dokonał interpretacji przepisów o których wykładnię nie zwrócił się Sąd zadający pytanie prawne ale i tak co najmniej był bliski przekroczenia tej zasady. Przedstawione przez Sąd Najwyższy uzasadnienie omawianej uchwały robi bardzo pozytywne wrażenie na każdym kto się z nim zapoznaje. Rzeczywiście od strony teoretycznej zawartym tam argumentom trudno się przeciwstawić. Szkoda, że próby jej wdrożenia powodują nieraz efekty gorsze od tych niż gdyby jej w ogóle Sąd Najwyższy nigdy nie wydał. Nie wdając się w prawnicze dywagacje można mieć pewne zastrzeżenia celowościowe w zakresie dotyczącym większości postępowań karnych na które ma ona wpływ. W uzasadnieniu uchwały można przeczytać między innymi, że „czynne uczestniczenie w procesie może bowiem wiązać się z tzw. wtórną wiktymizacją małoletniego pokrzywdzonego, ale także i jego rodziców, czy też rodzeństwa”. Tylko, że ta uchwała może „ratować” dzieci przed tą „wtórną wiktymizacją” przede wszystkim w przypadku wąskiej grupy przestępstw z reguły „mniejszego kalibru” lub naprawdę w zakresie sytuacji o charakterze wyjątkowym. Główny nurt spraw obejmujących przemoc wobec dzieci, przemoc w rodzinie i wykorzystywanie seksualne dzieci bowiem dotyczy przestępstw ściganych z oskarżenia publicznego ( a więc takich gdzie w prawie każdym przypadku to prokurator decyduje o tym czy wszcząć postępowanie karne, skierować akt oskarżenia, umorzyć śledztwo itp. ). Wola pokrzywdzonego, przedstawiciela ustawowego ( np. matki czy ojca dziecka ), a także ewentualne zajęte przez kuratora stanowisko nie ma w takich sprawach decydującego znaczenia. Uchwała nie dotyczy (o czym już pisałem ) jedynie spraw o przestępstwa ścigane na wniosek i o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego, a w ramach tych kategorii dzieci jako pokrzywdzeni występują stosunkowo rzadko. To zaledwie mały strumyczek w stosunku do potężnej rzeki, którą rocznie przelewają się przez Policję, prokuratury i sądy tysiące ton dziecięcych krzywd jakie zafundowali małoletnim ich rodzice. I w ramach tego strumyczka kurator rzeczywiście może mieć istotny wpływ na skierowanie do sądu „prywatnego aktu oskarżenia”, na kwestie związane z subsydiarnym aktem oskarżenia, na złożenie lub nie wniosku o ściganie. Nie ma natomiast kurator żadnego wpływu na złożenie lub nie zawiadomienia o przestępstwie. Nie może np. stwierdzić, że cofa złożone przez jednego z rodziców zawiadomienie bo takiej instytucji w Polsce nie ma. Nie może oświadczyć, że nie zgadza się na przesłuchanie małoletniego bo procedura karna nie wymaga w tym względzie jego zgody. No więc jak ma ochronić dziecko przed wtórną wiktymizacją ? Biorąc więc pod uwagę nadzieje jakie być może wiązano z realizacją tej uchwały musiały okazać się one płonne. Dlatego też tak jak jestem przekonany o dobrych intencjach Sądu Najwyższego tak świetnie rozumiem opór jaki prokuratury i sądy stawiają w związku z jej realizacją bo w skali kraju co do jej wdrażania na tak szeroką skalę suma efektów pozytywnych wydaje się być mniejsza niż suma efektów negatywnych. Co więcej – trudno mi sobie wyobrazić jakie należałoby przedsięwziąć działania i ile włożyć w to środków by efekty były wystarczająco dobre. Na razie część prokuratur i sądów stara się ograniczyć wykorzystywanie w postępowaniu karnym instytucji kuratora sądowego do wyjątkowych, szczególnie uzasadnionych sytuacji ( czyli tak jak było przed wydaniem przez Sąd Najwyższy w/w uchwały ). Co zostanie z tym dalej zrobione nikt chyba nie ma pojęcia. No cóż.... trochę sobie pofantazjuję. Hmmm.... gdyby to nie miało mieć jedynie charakteru pozornego i miało działać sprawnie to konieczne byłoby : 1) dokonanie zmian systemowych w tym poprzez zwłaszcza zmiany przepisów kodeksu postępowania karnego i kodeksu rodzinnego, przepisów dot. zasad ustanawiania kuratorów i ich wynagradzania, oraz dot. regulacji odnoszących się do wymogów ( kwalifikacji ) stawianych kuratorom – wymogów co do których regulacji prawie nie ma, 2 ) znalezienie i wyszkolenie co najmniej kilkunastu tysięcy ludzi, którzy mogliby podołać obowiązkom kuratora, 3 ) płacenie tym ludziom za pełnienie funkcji kuratora w taki sposób by stracony przez nich czas, utracone dochody związane z ich „normalną” pracą były jakimś sensownym ekwiwalentem, 4 ) oddzielenie funkcji kuratora od funkcji adwokata tak by kurator mógł w razie potrzeby wystąpić o adwokata z urzędu (pełnomocnika ) lub by mógł udzielić pełnomocnictwa adwokatowi z wyboru, 5) stworzenie funduszu na którym byłyby środki dla realizacji pkt. 4) –tj. dot. wynagrodzeń dla pełnomocników ( adwokatów ). Coś nie bardzo w to wierzę bo choćby skąd Rzeczypospolita w czasach kryzysu ma wziąć na to pieniądze? Hmmm.... nie jest wykluczone, że Sąd Najwyższy w przyszłości wyda uchwałę, która znów zmodyfikuje kwestie związane z kuratorem dla pokrzywdzonych małoletnich w sprawach karnych. Nie mam pojęcia czy tak się stanie ale jest wiele kwestii, które wymagają regulacji, a skoro ustawodawca milczy to Sąd Najwyższy w miarę swoich uprawnień stara się łatać jakoś dziury w prawie. Należy jednak pamiętać, że mamy w Polsce podział władzy i władza sądownicza w żaden sposób nie może ( nawet jeśli chce ) zastępować władzy ustawodawczej i wykonawczej. Jestem też bardzo ciekaw kto i kiedy podejmie stosowne rozstrzygnięcia co do kwestii ustanawiania adwokatów z wyboru dla pokrzywdzonych dzieci w omawianych sytuacjach. Wszak takiego zakazu nigdzie w procedurze karnej nie ma. Wprost nie wynika on nawet z omawianej uchwały Sądu Najwyższego ale skoro rodzic nie może w w/w sprawach reprezentować swoich dzieci to kto miałby udzielić pełnomocnictwa adwokatowi - kurator, sąd rodzinny, krasnoludki czy może ufo? Czy jedyną grupą osób, które nie mogą w Polsce skorzystać z pomocy prawnej adwokata mają być pokrzywdzone przestępstwem dzieci tylko dlatego, że jedno z rodziców popełniło coś niewybaczalnego na szkodę dziecka popadając lub nie w konflikt z drugim rodzicem ?
Cóż..., hmmm.... w oczekiwaniu na zmiany systemowe zapewne jakoś wymiar sprawiedliwości będzie musiał sobie radzić z opisanymi problemami. Obecnie nie funkcjonują w tym względzie żadne idealne rozwiązania. Pomiędzy „starymi” sprawdzonymi zasadami ( jakie istniały przed wydaniem cytowanej uchwały Sądu Najwyższego ), a „nowymi” istnieje aktualna praktyka – tak jeszcze niejednolita, że z punktu widzenia pokrzywdzonych może przypominać swoisty totalizator. Dziś ( w zależności od regionu kraju i składu sądzącego ) można natrafić na wzajemnie sprzeczne w tym względzie rozstrzygnięcia. Osobiście uważam, że „maleńka” nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz kodeksu postępowania karnego pozwoliłaby na to aby „nowe” stało się jedynie uzupełnieniem „starego”. Mam tu na myśli taką konstrukcję gdzie kurator działałby nie zamiast ale obok przedstawiciela ustawowego ( rodzica ) małoletniego dziecka, a w razie rozbieżności rozstrzygałby Sąd Rodzinny i to tylko wtedy gdy taki spór rzeczywiście zaistniałby pomiędzy rodzicem reprezentującym dziecko ( tego który nie jest podejrzany lub oskarżony ) , a kuratorem. Ustanowienie kuratora nie byłoby obligatoryjne, a fakultatywne ( na wniosek organu prowadzącego postępowanie lub z inicjatywy jednego z rodziców ). Istnieje bowiem cała masa spraw, gdzie jeden z rodziców ( często pokrzywdzona zarazem matka ), działa w postępowaniu karnym ewidentnie w interesie małoletniego i każdorazowe wyznaczanie „ z automatu” kuratora, który miałby ją ( i ewentualnie jej adwokata ) w tym zastąpić odbieram jako „wylewanie dziecka” z kąpielą ( co dobre jest dla „kąpieli” ale niekoniecznie dla dziecka ). Przecież w sprawach o przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego z reguły już po pierwszych przesłuchaniach nadzorujący śledztwo lub dochodzenie prokurator „widzi” całkiem wyraźnie czy istnieje realne niebezpieczeństwo niewłaściwego reprezentowania dziecka przez „niepodejrzanego” rodzica czy też takiego niebezpieczeństwa nie ma. Jeśli więc np. w drastycznej sprawie o znęcanie z gatunku „pije i bije” pokrzywdzona matka niemniej pokrzywdzonych dzieci ( gdzie siekiera lub rozpalone żelazko albo nóż kuchenny bywają w robocie) ustanowiła sobie adwokata dla reprezentowania jej i dzieci to poco „pomagać” jej i dzieciom wyznaczaniem kuratora. Co innego w sprawach z oskarżenia prywatnego w których czasami tenże kurator może dojść do wniosku, iż „krzywda” jaka spotkała dziecko ze strony tatusia lub mamusi z tytułu pojedynczego ekscesu polegającego na np. „obiciu” pupy niegrzecznego dzieciaka pasem jest mniejsza niż krzywda spowodowana samym procesem sądowym dot. tej pupy to może rzeczywiście lepiej będzie gdy taki kurator działając w interesie dziecka zablokuje możliwość wniesienia prywatnego aktu oskarżenia do sądu, a zwłaszcza w przypadku gdyby to miała być jedynie „podkładka” pod rozwód. Błędne są więc założenia zgodnie z którymi należy niezależnie od charakteru sprawy i indywidualnych uwarunkowań wszystkich wkładać do jednego worka.
....A teraz....na tę chwilę....na ten moment...póki nie nastąpią istotne systemowe zmiany... jeśli rzeczywiście nie ma innego wyjścia niż obligatoryjne wyznaczanie kuratora dla małoletniego, pokrzywdzonego dziecka w sprawie karnej ...niechaj nim będzie adwokat ...na zasadzie niekoniecznie lubianego ale czasem niezbędnego „zła” ...koniecznego...
Z wyrazami szacunku.
Wojciech Szpara
PS:
Po przeczytaniu powyższego tekstu stwierdzam, że gdzieś „zgubiłem” w nim uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 20 czerwca 2012 roku - I KZP 9/12 ( publ. „Biul.SN 2012/6/19” lub Lex nr 1168741 ). Teza brzmi niewinnie : „Do pojednania małoletniego pokrzywdzonego z jego rodzicem w trybie art. 66 § 3 k.k. uprawniony jest kurator wyznaczony przez sąd opiekuńczy do reprezentowania małoletniego. Na pojednanie to musi zezwolić sąd opiekuńczy”. Sama teza nie może być traktowana jako sensacja. Jej uzasadnienie jest logiczne i w głównej mierze opiera się na analizie przepisów kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Jest jednak w uzasadnieniu fragment, który może skutkować w niedługim czasie istotnym zwiększenie „wpływu” spraw w wydziałach rodzinnych sądów rejonowych. Cytuję: „ (...) Pojęcie "ważniejszych czynności" nie jest ustawowo definiowane, ale w doktrynie prawa rodzinnego przyjmuje się, że są to czynności wykraczające poza czynności, jakie opiekun wykonuje niejako codziennie w ramach pieczy nad dzieckiem, bądź też dotyczą tej pieczy, ale rozstrzygają zarazem o jej kierunku.(...) Z tego punktu widzenia podjęcie przez kuratora, wyznaczonego w trybie art. 99 k.r.o., działań zmierzających do pojednania się (w imieniu i za małoletniego) ze sprawcą przestępstwa popełnionego na szkodę małoletniego, będącym jego rodzicem, musi być uznane za czynność niecodzienną, a zarazem ważną dla osoby samego małoletniego, jego sytuacji w rodzinie i relacji z rodzicami, którzy - choć niepozbawieni praw rodzicielskich - w postępowaniu karnym działać nie mogli. Pojednanie takie, zwłaszcza wtedy, gdy może decydować o sposobie zakończenia postępowania karnego, musi więc być poprzedzone zezwoleniem sądu opiekuńczego, który powinien wysłuchać małoletniego i w miarę możliwości uwzględnić jego stanowisko. Rozstrzygnięcie sądu opiekuńczego gwarantuje, że kurator będzie działał dla dobra małoletniego”. Zwróćmy uwagę na sformułowanie „czynność niecodzienna”.
Powstaje pytanie : które czynności kurator wyznaczony w procesie ma uznać za „codzienne” i w jakich sytuacjach niezbędna stanie się zgoda sądu rodzinnego? Czy zgoda wyrażona przez kuratora małoletniego na propozycje co do kary wyrażone przez obrońcę przy probie poddania się karze oskarżonego na rozprawie należy do kategorii czynności „codziennych” ? Czy codziennymi czynnościami są : niektóre wnioski dowodowe ( np. o ponowne przesłuchanie małoletniego), wnioski końcowe co do kary ( zawarte w „mowie końcowej kuratora” tuż po zamknięciu przewodu sądowego), odstąpienie przez kuratora od apelacji w przypadku wyroku uniewinniającego itp. itd.?
No cóż... jak Sąd Najwyższy pójdzie dalej w tym kierunku to kolejna uchwała może dosłownie spędzić sen z powiek sędziów wydziałów rodzinnych i przyblokować wiele procesów karnych. A poza tym czy takie kolejne wysłuchiwanie dziecka przed sądami rodzinnymi nie będzie niekiedy skutkowało mimowolną, wielokrotnie wtórną wiktymizacją... ?....Uff...uff....uff...chyba znów mi „skoczyła” gorączka...
(...)